Czasem każdy musi zrobić sobie wakacje. W moim przypadku wakacje trwały 3 miesiące 🙂.
Zaczęły się w marcu i trwały aż do czerwca (kto bogatemu zabroni). Start był na drabinie w Jeleniej Górze. Piękna miejscowość, wspaniali ludzie i ja komicznie spadający z drabiny. Dlaczego komicznie? Otóż wykonałem dokładnie wszystko to, co na szkoleniach BHP mówią by nie robić na drabinie. Nie należy obracać się tyłem na drabinie – odwróciłem się. Nie należy pochwalać się w dół – pochyliłem się. I co najważniejsze nie należy się spieszyć – spieszyłem się. Tak właśnie spadłem z 2 metrów i złamałem z przemieszczeniem piętę.

Szpital w Jeleniej Górze jest super nowoczesny. Rentgen cykał zdjęcia jak aparat fotograficzny. Zero kolejek, super warunki tylko coś było nie tak. Rozmowa doktora z Panią od rentgena mnie przekonała że pora wracać do Krakowa. Otóż właśnie ta wysokiej klasy specjalistka tłumaczyła młodemu doktorowi, że to nie jest zwykłe zwichnięcie i nie nadaje się do gipsu bo to trzeba operować. Cóż każdy musi się uczyć, ale wolę by nie na mojej nodze.
Tak oto po konsultacji z lekarzami poprosiłem o podwójny gips i doczłapałem się w boleściach do szpitala Żeromskiego. Sprzęt pamięta gierka. Rentgen cykał zdjęcia w tępi trzech zdrowasiek. Widać że remonty idą etapami, powoli ale zawsze do przodu. Za to Pani Doktor. Cóż widząc pierwsze zdjęcie od razu stwierdziła że jedna śruba nie wystarczy i to będzie rutynowy skomplikowany zabieg. Po prostu codzienność.
Po operacji i rehabilitacji powoli wracam do siebie. Jakieś wnioski? Po pierwsze nie ma ludzi nie zastąpionych. Okazuje się że rynek klimatyzacji nie runą po tych trzech miesiącach nieobecności. A po drogie, by dostać traml dożylnie należy powiedzieć że w skali 1-10 boli na 5 lub wyżej.
Przepraszam wszystkie osoby które musiały na mnie czekać. Powoli wracam do żywych. Znów spróbuję podbić świat, ale nie tak samo jak w bajce Pinki i Mózg.